środa, 26 lutego 2014

Symi - wyspa poławiaczy gąbek

        O Symi przeczytaliśmy w przewodniku i nie trzeba nas było zachęcać. Z portu Mandraki o 8 rano wypływa duży prom na Symi. Podróż trwała ok. 2 godzin. Na promie nie czuliśmy kołysania za to bardzo mocno wiało. Po wypłynięciu z portu w Rodos przez dłuższy czas mogliśmy podziwiać górzyste wybrzeże Turcji. Wkrótce nasza uwaga skierowała się na wyspę Symii. Kilka razy wydawało nam się , że w końcu nieprzyjazne wybrzeże zmieni się w sympatyczną gościnną zatokę. Nic z tego. Port, do którego wpływamy mieści się na północy wyspy. Za to widok jest tak niesamowity, że turyści zbierają się do wyjścia na długo przed przycumowaniem do nabrzeża.




























Symi to wyspa poławiaczy gąbek.  Nie ma dostępu do słodkiej wody. Dostarczana jest ona
statkami z Rodos. Zamieszkała jest głownie w sezonie letnim. Większość domów to letnie domy Greków z kontynentu. Domy są pomalowane na pastelowo. Każda wypustka i okiennica odcina się innym kolorem od fasady budynku. W porcie stoi wysoka wieża zegarowa.
         Można pokusić się o spacer w górę odchodzących od portu uliczkami. Z góry widok na domki, zatokę i wyspę robi większe wrażenie. Droga łącząca północ z południem wyspy powstała stosunkowo niedawno. Dotychczas między krańcami wyspy można się było przemieszczać tylko droga morską.

        W zatoczce i okolicznych uliczkach roi się od miejscowych atrakcji. Przede wszystkim sklepy z gąbkami. Ceny przeróżne. Idziemy na zaplecze dużego składu gąbki. W podwórku stoi stylizowana łódka z różnymi typami gąbek w środku. Na ścianie budynku wiszą zdjęcia przedstawiające dawnych poławiaczy i ich ekwipunek. Właściciel tego mini-muzeum opowiada i pokazuje jak się łowi gąbki, jak wygląda gąbka zaraz po wydobyciu z morza, jak się ją obrabia, kiedy ma kolor jaśniejszy kiedy ciemniejszy, dlaczego tak bardzo różnią się ceną.Jak nie dać się nabrać na niską jakośc towaru za wysoką cenę. Potem zaprasza do swojego sklepiku na zakupy, oferując zniżki dla członków naszej wycieczki.

Przechodzimy na druga stronę zatoki portowej, do sklepiku z ziołami. Proszę się nie podniecać – to głownie oregano, mięta i inne zioła składające się na greckie herbatki. Okazuje się, że właściciel mówi po polsku. Miał kiedyś dziewczynę w Gdańsku, a czego nie robi się z miłości Sprezentował każdej osobie małą torebeczkę z ziołami, w zależności od poczucia humoru każdy dostał coś innego , np. ziółka na potencję ;)

Robimy się głodni, może dlatego, że z pobliskich tawern dochodzą ciekawe zapachy. Siadamy w zaułku w restauracji , która każdemu z gości prezentuje talerz owoców morza, które można degustować. Bierzemy sobie taki zestaw, z krewetkami, rybami, małżami. A dziecko jak zwykle fryteczki ;)

Po 14 wypływamy z zatoki i płyniemy wzdłuż brzegu wyspy na południe. Zawijamy tam do małego portu przy klasztorze. Chętni Ida zwiedzać kościół. My wiedzeni pięknym piekarnianym zapachem idziemy do przyklasztornej piekarenki na smaczne ciasteczka i bułeczki. W sklepiku w podcieniach kupujemy butelki lodowatej wody i siadamy na betonowym nabrzeżu mocząc stopy w zimnej wodzie.
               Pełni wrażeń wracamy promem na Rodos.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Byłam z mężem we wrześniu tego roku na Symi,wycieczka cudowna,jesteśmy pod wrażeniem.Potwierdzam,że wyspa pełna uroku,wspomnienia zostały,a urok wyspy mam do dziś w głowie.

Longina pisze...

Tak, Symi to piękne miejsce . Pozdrawiam.