sobota, 12 lipca 2014

Bastei – Szwajcaria Saksońska z wody i z góry

W maju okolica między Stolpen i Bastei przepięknie mieni się kolorem żółtym i zielonym. Kwitną rzepaki, zielenią się łąki, a pośród tego ogromne piaskowe ostańce. Jadąc trasą z Polski do Bastei (najpierw autostradą z Jędrzychowic, obok Bautzen, obok Stolpen, który opisałam tutaj Stolpen zamek chrabiny Cosel , Bischofswerda do Lohmen) najpierw widzimy jak okiem sięgnąć pod widnokrąg zanurzone w słońcu  i porannej mgiełce skały jak okręty lub wyspy. Robi to kolosalne wrażenie. Im bliżej skał zmienia się widok; teraz mamy przed sobą jasnoszare piaskowce jakby na wyciągnięcie ręki. Droga biegnie płaskowyżem, co daje piękną perspektywę.
        Zostawiamy auto na parkingu i dalej idziemy pieszo przez las. Równolegle z nami posuwają się wozy konne , taka swojska zakopiańska atmosfera  Nie będę ukrywać, że w tym miejscu spotykamy tłumy turystów, starszych ludzi. To sobota, może dlatego? Za chwile dochodzimy do kas biletowych, barów i restauracji. Przechodzimy obok i stajemy na tarasie widokowym nad Łabą.



Dość niespodziewanie . Widok zapiera dech; 120 metrów w dole wije się szeroka wstęgą Łaba. Na niej porozrzucane seteczki spacerowe i barki. Po prawej stronie można zobaczyć opadające do rzeki strome ściany. Po lewej zaś - początek skalnej ścieżki. Aparaty idą w ruch, a rodzice łapią ręce swoich dzieci. Wszystkie metalowe ułatwienia , tarasy i kładki dają możliwość poruszania się tam, gdzie w innych warunkach dotarliby jedynie wspinacze. Tych ostatnich z resztą nie brakuje. Można popatrzeć z bliska na ich wysiłek i odporność na ekspozycję.

190m w dół do Łaby

Most do nieistniejącej twierdzy
Z tarasu widokowego przechodzimy na skały. Potem po metalowych schodach wspinamy się wyżej, na kolejną platformę widokową, z której widać piękny kamienny most. Jest dość potężny, ale osadzony na wierzchołkach skałach wydaje się kruchy . Docieramy przez most do miejsca , gdzie kiedyś mieściła się niedostępna twierdza. Obecnie pozostał po niej jedynie ślad w postaci kotw, kul oraz katapulty. Pomysł usytuowania tu budynków do mieszkania imponuje – wszędzie przepaście, dojście trzeba wybudować między ostańcami, niebezpiecznie i krucho. A może właśnie bezpiecznie ? Dostęp do twierdzy łatwo było odciąć.
       Chodzimy po skałach i skalnym labiryncie ok. godziny. Gdy wychodzimy na platformy szczytowej widoki są piękne, trzeba mieć jednak trochę odwagi i niewielką wrażliwość na wysokość. Co rusz bowiem przechodzi się po metalowych, ażurowych mostach, gdzie pod nogami zieje kilkudziesięciometrowa pustka.
       Wychodzimy z labiryntu , między omszałe, ogromne głazy i po schodach przez las ruszamy w dół, w kierunku rzeki.Trzeba uważać na szlak. Docieramy po 15 minutach do miejscowości Ratten.
       Ratten to piękna miejscowość . Kurort pnie się wąwozem w górę, przypomina odrobinę nasze dolnośląskie uzdrowiska. Wzdłuż drogi, która biegnie z Bastei do przystani, mnóstwo sklepików z pamiątkami, restauracji i kafejek. Wśród tych kolorowych kramików docieramy do doliny Łaby. Na nabrzeżu ładna promenada. Trudno uwierzyć, że rzeka Łaba jest bardzo kapryśna i często zalewa tą miejscowość. Wszystko jest zadbane, kolorowe, ukwiecone.

Rejs po Łabie
         Z Ratten wyrusza prom do Bad Schandau. Rejs trwa około 1,5 godziny. Najpierw wzdłuż brzegu zwracają uwagę głównie skały. Z czasem pojawia się coraz więcej zieleni i ściany skalne odsuwają się od rzeki, dolina rozszerza się. Na szerokich łąkach można zauważyć pasące się kozy i owce. Są też campingi, domki letniskowe, stoją campery i rozbite namioty. Najpierw na wprost, a później po prawej stronie widzimy wysoko na urwistym brzegu zamek Konigstein. Niezdobyta twierdza wymaga osobnego dnia zwiedzania. Samo obejście jej murów zajmuje około 2 godzin.
           Po prawej stronie przepływamy obok kolorowej starówki. Równe rzędy kamienic , podcienie ciągnące się wzdłuż ulicy, wszystko zatopione w zieleni. Prom przybija do nabrzeża Bad Schandau. Miałam wrażenie, ze przeniosłam się w czasie i przestrzeni. Nabrzeże , statek, promenada, ogromny ‘Grand’ hotel przypomina sceny z filmu ‘Sisi’ .
Bad Schandau
           Bad Schandau z jego kamiennymi wąskimi uliczkami, w których wciśnięte zostały kawiarenki i restauracyjki, przypomina południe Europy. Zaraz za nabrzeżem wąską uliczką przechodzimy na rynek – długi plac z ogromnym kościołem, przepiękną fontanną , otoczony zadbanymi kamienicami. Jest to miejscowość uzdrowiskowa, uznany kurort, co można poznać po luksusowych hotelach. W słoneczny dzień od błękitnego nieba odcinają się szare, a miejscami nawet czarne, skały. Moją uwagę przykuł mały biały tarasik wysoko na skale z windą sięgającą chodnika. To ekskluzywna restauracja. Widok z niej musi być przedni – na miasto, rzekę i południową część miasta za rzeką wraz z twierdzą Koningstein.
       W Szwajcarii Saksońskiej byłam tylko jeden dzień i zobaczyłam tylko fragment tej pięknej krainy. Na pewno wrócę , chcę zobaczyć Kooningstein. Stąd tak blisko do Drezna. Można zrobić kilkudniową wycieczkę, połączyć podziwianie Szwajcarii Saksońskiej ze zwiedzaniem Drezna i Pirny.

Brak komentarzy: