Hreńsko leży w czeskiej części Szwajcarii Saksońskiej. Ukształtowany przez Łabę krajobraz składa się z pięknych skalnych miast złożonych z większych lub mniejszych grup piaskowcowych ostańców. Wybraliśmy dwie trasy wycieczkowe w tej okolicy i nocleg w Hreńsku.
Jest początek października. Do Hreńska jedziemy autostradą z Pragi w kierunku na Drezno. Obiad chcemy zjeść dopiero na miejscu, więc jesteśmy już odrobinę poirytowani. Niebo zaciąga się chmurami, ale nie pada. Wjeżdżamy do Hreńska jadąc cały czas wzdłuż Łaby. Przy głównej drodze mijamy pensjonat, który miał być ładnym tanim noclegiem. Rzeczywistość mocno odbiega od internetowej prezentacji, ale i tak obiekt jest zamknięty, nie ma sprawy. Dojeżdżamy do urzędu miasta i informacji turystycznej. Wbiegam do środka po mapę, foldery i pytanie gdzie można dostać nocleg. Pani każe jechać wzdłuż rzeki, w głab wąwozu. Jedziemy. Na ulicach pełno wielkich straganów z chińską tandetą, którą sprzedają z resztą azjaci. Jak to możliwe? W takim pięknym miejscu? Znajdujemy dobrze wyglądający pensjonat za 420 kc od osoby w pokoju ze śniadaniem, w głównym punkcie miasta. Zostawiamy bagaże w pokoju i idziemy poszukać czegoś do jedzenia. Niesłusznie wydaje nam się, że w pensjonacie, w którym śpimy jest drogo. Jemy i oczywiście pijemy lokalne piwo. Rozkosz. Na reszcie piwo ma jakiś smak! :)
Wracamy do ciepłego, przytulnego pokoju. Za oknami szumi rzeka Kamienica. Teraz wygląda niepozornie, płynąc dnem głębokiego, kamiennego koryta. Zdjęcia w jadalni pokazaują inne oblicze tej rzeczki.
Ranek budzi nas słońcem. Cała dolina nabiera zupełnie innego charakteru. Wydaje się większa, piaskowce błyszczą w słońcu, jesienne kolory ubarwiają okolicę. Kilka dużych hoteli i mniejszych pensjonatów, nie robi wrażenia ciasnej
Wejście do wąwozu znajduje się na końcu miejscowości. Szlak miedzy piaskowcami , wzdłuż rzeki schodzi z drogi asfaltowej na gruntową. Na szlaku jest chłodno, to głęboki wilgotny wąwóz. Dzień jest dość ładny. Na ścieżce, a raczej w korycie rzeki spotykamy grupę na plenerze fotograficznym. Wkrótce dochodzimy do wykutego w skale tunelu i wychodzimy na małą platformę nad jeziorkiem. Tu zaczyna się Divoka Souteska - Dziki Wąwóz. Dalej nie da się iść pieszo, wsiadamy do łodzi. Jest nas może 10-12 osób. Polacy i Czesi. Wolno płyniemy wśród omszałych skał. Flisak i przewodnik w jednym opowiada o tym co widzimy. Czeski jednak nie jest tak trudno zrozumieć. Dla uatrakcyjnienia przeprawy na brzegach co kawałek posadowione są drewniane rzeźby, a to smok, a to wodnik, czy zakapturzona postać serwująca wg przewodnika … "Kawa, herbata, hasz, marichuana, LSD" Oczywiście nie może obyć się bez prezentacji ‘szpagatowej Niagary’; za pomocą sznurka flisak uruchamia strumień wody , który spada gdzieś z góry do rzeki tuż obok łodzi.