czwartek, 19 października 2017

Twierdza Wisłoujście czyli Gdańsk dka ciekawskich

W twierdzy
O twierdzy Wisłoujście dowiedziałam się w 2013 roku. Wielokrotnie byłam w Gdańsku i przejeżdżałam w pobliżu ale nie wiedziałam, że ona tam jest :)

Dojazd do twierdzy obecnie jest bardzo prosty  - z krajowej 7 zjeżdżamy w kierunku Nowego Portu na drogę nr 89 , a dalej za znakami informacyjnymi Twierdza Wisłoujście. Trudno dojeżdżajac do twierdzy uwierzyć, że nadal jesteśmy w Gdańsku :) I z tych krzaków nagle wychodzimy przed oblane wodą mury twierdzy.


czwartek, 12 października 2017

Sanssouci - Poczdam - letnia rezydencja Starego Fryca ( Alter Fritz)

Sanssouci to najbardziej znany pałac w Poczdamie.Jest ich tam znacznie więcej - zobacz









Zbudowany został na tzw łysej górze, która powstała po wycięciu dębów, które pierwotnie porastały wzgórze. Na polecenie Fryderyka II Wielkiego wzgórze zostało podzielone na 6 tarasów z wystawą południową, których mury obsadzono winoroślą. Poza tym na zboczu, zabezpieczone osłonami szklanymi, rosły i rosną figowce.

U stóp wzgórza wybudowana dużą fontannę, otoczoną marmurowymi rzeźbami  bogów -   Wenus, Merkurego, Apolla, Diany, Marsa, Minerwy, Junony i Jowisza.

Następnie wg projektu samego króla wybudowano pałac, który w założeniu miał być letnią rezydencją ascetycznego władcy. Fasada od strony ogrodów ozdobiona jest motywami winorośli, między oknami znajdują sie rzeźby par bachantów i bachantek. Od północnej strony

środa, 11 października 2017

Moszna - zamek 99 wieź i 365 komnat

Zamek , a właściwie pałac , Moszna wybudowany został na wzór bawarskich zamków. Po pożarze w 1896 r. ówczesnych właścicieli, rodzinę Huberta von Tiele-Winkler stać było na wszelkie ekstrawagancje. Do ocalałej, barokowej części pałacu dobudowano najbardziej okazałą część wschodnią w stylu neogotyckim z oranżerią, a następnie w latach 1911-1913 część zachodnią, neorenesansową.







W 1945 roku niemiecka rodzina Tiele-Winklerów opuściła Mosznę. Po wojnie stacjonowały tu wojska radzieckie. Wówczas wywieziono lub zdewastowano wnętrza zamku. Czego nie udało się zniszczyć Rosjanom, dopełniły inne instytucje, które zajmowały zamek w późniejszym okresie. Był tu np. ośrodek szkoleniowy dla służby bezpieczeństwa. Adepci bezpieki bawili się paląc w kominkach zbiorami bibliotecznymi lub klepkami podłogowymi.

poniedziałek, 9 października 2017

Krynica Zdrój - Jaworzyna i Cerkiew w Powroźniku


Zastanawiałam się, czy opisać ten szlak w okół Krynicy Zdrój. Na Jaworzynę, kto chcę sobie wjedzie, zjedzie i o czym tu mówić. Można tak zrobić, tylko po co skoro w pasmie Jaworzyny Krynickiej jest wiele spacerowych i nie tylko szlaków.
Pierwszy dzień pobytu w Krynicy, upał typowo lipcowy, ale my chcemy się rozruszać po miesiącach pracy za biurkiem. Ruszamy z centrum miasta żółtym szlakiem na Krzyżową. Troszkę szlak się gubi tu i tam, ale w sumie udaje nam się szybko dojść i zejść do Doliny Czarnego Potoku, czyli pod kolejkę na Jaworzynę. I tu mamy jedyną styczność z turystyką masową i niewykwalifikowaną. Jak bardzo niewykwalifikowaną ?
Hmm przed nami na szlaku , chyba przez pomyłkę, bo przecież nikt celowo w taki sposób w góry się nie wybiera, rusza grupa 50+. Mężczyźni mają szorty, koszulki polo i adidasy na nogach, a w ręku… Nie, nie kije tylko puszki z piwem. Kobiety, które przecież razem z domu z tymi panami wychodziły , na nogach mają klapki, a jak, a w ręku torebki lakierowane. W śród nich jest również starsza pani z kijkami, ale są to kule ortopedyczne , a nie kije trekkingowe i po pierwszych kilkudziesięciu metach podejścia pani odpada. Najbardziej zagorzały miłośnik piwa odpada również, pod pretekstem odprowadzenia starszej damy. I to lepiej , bo w tym upale alkoholowe odwodnienie mogłoby dla niego skończyć się źle.

Z Piwnicznej na Radziejową czyli na jagody


ObidzaJest to jeden z najładniejszych widokowo szlaków w Beskidzie Sądeckim. Polecam każdemu. Obecnie można wjechać samochodem na Obidzę i po krótkim spacerze przez hale zobaczyć piękną panoramę Tatr , a bliżej – Pieniny.
Beskid Sądecki nie został jeszcze zniszczony przez kolejki górskie. Niestety, tam gdzie pojawiają się te ułatwienia pojawia się zalew turystów nie szanujących przyrody. Wraz z nimi pojawia się bałagan, hałas, fast food i plastik. Może o tym przy okazji innego spaceru.
My nie idziemy na łatwiznę. Samochód zostawiamy przy hotelu powyżej  Kosarzysk (to najwyżej położona część Piwnicznej) i dalej idziemy pieszo. Do Kosarzysk można dojechać także autobusem.  Może nie jest to rewelacyjny spacer, cały czas pod górę raz drogą asfaltową, raz betonową, ale całkiem przyjemny wysiłek dla nóg.






Dochodzimy po pół godzinie do bacówki na Obidzy. Poniżej schroniska na łące pasą się czarne owce i kuce. Jak okiem sięgnąć ciągną się pasma górskie. Przed nami jednak ciekawszy widok, wystarczy przejść jeszcze kawałek. Ruszamy niebieskim szlakiem na Wielki Rogacz. Ledwie mijamy ostatnie zabudowania przysiółka, a już po lewej stronie mamy panoramę Tatr i Pienin okraszoną dzisiaj biało-sinymi obłokami. Niezmiennie mnie to zachwyca. Na razie szlak biegnie przez halę i jest sympatycznym spacerkiem. Mijamy dwójkę ludzi idących z wiadrami na jagody, a kawałek dalej trójka miejscowej młodzieży znęca się nad rachitycznym drzewkiem jarzębiny próbując na nie wejść.  Trudno zgadywać po co, skoro mamy lipiec i owoców jarzębiny jeszcze nie widać. 

sobota, 7 października 2017

Szlak Beskidu Sądeckiego - Wierchomla-Runek- Hala Łabowska

Wierchomla Mała-Bacówka nad Wierchomlą – Runek-Hala Łabowska – Wierchomla Wielka
Szlak czarny-niebieski-czerwony-żółty- gminny
Widok sprzed Bacówki w ładny dzień
Lubię wyjazdy w góry latem. Wszyscy tłoczą się wówczas na nadbałtyckich plażach, wdychając zapach smażonej pangi udającej dorsza, wsłuchując się w opowieści z sąsiedniego parawanu, gdy tymczasem w Beskidach cisza i spokój. Dodatkowo w górskich hotelach, o  przyzwoitym standardzie, ceny również są zachęcające.
Lipiec w Polsce to okres najbardziej deszczowy i ten lipiec udowodnił nam to dogłębnie. Po dwóch dniach jednostajnej ulewy, zwiedzania basenu hotelowego, saun, jacuzzi i SPA, mam siedzenie na d… serdecznie dość – ruszam w góry! Chociaż te najbliżej położone w okolicy Wierchomli.
Deszcz nie pada, ale chmury wiszą dość nisko. Szans na przejaśnienia nie widać. Samotnie ruszam w góry. Na nogach solidne buciory, w rękach kije, na grzbiecie kurtka przeciw deszczowa. Przechodzę między zabudowaniami wsi, między którymi płynie dzisiaj wartko wzburzony górski strumień. Zza drewnianego płotu góralskiego płotu, nie wychylając łba z budy, szczeka leniwie pies. Pogoda pod psem, nos z budy szkoda wychylać. Rzeczywiście, temperatura jak na lipiec nietypowa – przy każdym oddechu para wydobywa się z ust. We wsi, w lewo, odchodzi szlak czerwony, ale ja idę wyżej. Mijam stację kolejki, akurat jest w konserwacji. Ale ogólnie – jeśli ktoś nie ma sił lub ochoty piąć się czarnym szlakiem, to można sobie wygodnie, na szerokich kanapach, podjechać prawie pod Bacówkę nad Wierchomlą. Ja nie mam takiego planu i napotykam pierwszy problem.
Jak wspomniałam deszcz padał sobie równo przez ostatnie dwa dni, potoki wezbrały, drogi rozmiękły. A w pierwszym etapie szlak przechodzi przez strumień. Nie ma tu kładki, a jeśli jest jakaś wygodna tymczasowo kładziona decha to obecnie jest bezużyteczna i odłożona na bok, na suchszy czas. Stoję trochę bezradna patrząc to na buty to na brudną wodę wartko płynącą w dół  i myślę, czy na tym nie zakończyć mojej dzisiejszej wyprawy. Oglądam się za siebie – pusto, żywego ducha do pomocy. Podchodzę wzdłuż strumienia trochę wyżej, może da się coś wykombinować w innym miejscu. Nic, strumień zdaje się być węższy ale głębszy, żaden pomocny kamień nie wystaje  z wody. No to może trochę niżej ? I tu, za zakrętem rzeczki pojawia się betonowy przepust. Przejście suchą nogą jest możliwe, prowadzi wprawdzie do czyjegoś gospodarstwa, al. przy płocie, nad strumieniem da się wrócić szybko na szlak. Szybciutko, myk myk, unikając gospodarzy i psa przy budzie wracam na czarny szlak. Tylko z tą suchą stopą nie do końca mi wyszło, bo trwa mokra, a grunt rozmiękły po długotrwałych deszczach.