Kościół Karmelitów |
Jedną z atrakcji Porto, a właściwie całej Portugalii, są budynki
ozdobione płytkami azulejos. Nie sposób ich nie zauważyć; słońce odbija się w
szkliwionych powierzchniach ceramiki i budynki wydają się wybijać na pierwszy
plan.
Zaczynamy znów przed Igreja do Carmo czyli Kościół
Karmelitów. Plac, przy którym jest położny, palma, fontanna, stare tramwaje… To
jedno z najciekawszych miejsc w Porto. Po przeciwnej stronie placu jest słynna już księgarnia Lello www.livrarialello.pt Jej wnętrze było
podobno inspiracją dla J. Rowling i jej Hogwartu. Oceńcie sami.
Przechodzimy przez zielony skwerek, w którym rozgościli się
przeróżni twórcy i znów jesteśmy przy Torre dos Clerigos – to wieża i kościół
barokowy, bardzo charakterystyczne dla Porto. Jest widoczna chyba z każdego
miejsca i jest świetnym punktem orientacyjnym. Jest to także punkt widokowy. Wystarczy
spojrzeć na wschód i już widać kolejny kościół z fasadą z azulejos. Kolejne
pięknie położone miejsce – biegnie do niego dość stroma uliczka, pełna butików
z pamiątkami i rękodziełem. Tam kupiłam ciekawe wyroby z korka – torebkę i
portfel.
Ale zanim ruszymy pod górę zatrzymujemy się w budynku
starego dworca kolejowego Sao Bento. Niewiele będzie w tym przesady gdy powiem
, że to dzieło sztuki! Do hali dworca zresztą wróciłam jeszcze raz, gdy było w
nim mniej zwiedzających.
Dworzec Sao Bento |
Sao Bento |
Nazwa stacji wzięła się od klasztoru benedyktynów, który
mieścił się przedtem w tym miejscu.
Dworzec został oddany do użytku w 1916
roku. Naścienne malowidła w hali dworca mają 514 m2 i przedstawiają historyczne
sceny. Gdy naturalne światło, wpada przez okrągłe okna położone gdzieś wysoko
pod sufitem, rozprasza się odbijając od powierzchni płytek, wówczas wewnątrz
panuje wręcz mistyczna atmosfera. Koniecznie musicie to zobaczyć.
Kościół Św Ildefonsa |
Sw Antoni |
Postanawiamy zapuścić się w uliczki dzielnicy Ribeira.
Dzielnica owiana jest złą sławą, chociaż przewodniki przekonują, że jest już o
wiele lepiej. I jest to historyczne centrum Porto, wpisane na listę Unesco.
Wracamy na stację Sao Bento i wybieramy uliczkę biegnąć w miarę prosto w stronę
Douro. Na rogu ulicy ktoś konspiracyjnie szepcze ‘marihuana, marihuana’. Niezły
początek.
Zanurzamy się w głąb uliczki. W okół dużo opuszczonych
kamieniczek, puste okna, zabite drzwi. Słońce nie dociera na dno tego
murowanego wąwozu. Cisza. Nie zdążyłam ujść nawet dziesięciu metrów, gdy staje
przede mną starsza kobieta, z siatką na zakupy, z której wystaje nać marchewki
i zielony pióropusz pora. Wskazuje na aparat, który trzymam w ręce i pokazuje
na migi, że mam go zawiesić na szyi i trzymać ręką. Uśmiecha się z aprobatą,
gdy wykonuję jej polecenie i odchodzi. Czyli kradną, nerwowo rozglądam się za
siebie. Mężczyzna w beżowych spodniach, który stał oparty o mur, gdy wchodziłam
w tę uliczkę , idzie za mną. Przed nami, na schodkach kamienicy, na której
balkonach zwisają girlandy czerwonych kwiatów, siedzi para jakby żywcem wyjęta z filmu; on w stroju i z wąsami
jak Picasso , ona jak kobieta z obrazów Fridy Kahlo. Nie mogę oderwać od nich wzroku, a jednocześnie czuję się
obserwowana. Idąc dalej w dół uliczką z lewej strony znikają kamienice,
pojawiają się schody z kamienną balustradą. Na niej siedzi dwóch młodych chłopaków
w czarnych skórzanych kurtkach. Jeden wyciąga telefon, gdy ich mijam.
Schodzą z murka i we trójkę, z mężczyzną
w jasnych spodniach, idą za mną. Nie ukrywają swego zainteresowania turystą.
Naprzeciw,
z dołu idzie kolejnych dwóch mężczyzn . Nie ma tu nikogo innego poza nami. Robi
mi się mocno nieswojo. Kątem oka widzę malutki sklepik spożywczy. Wchodzę do
niego przyspieszając kroku. Wchodzę za regał , ściągam plecak i pakuje aparat
do środka. Sprzedawca przygląda mi się z zainteresowaniem. Chwytam wodę z
lodówki i płacę, jednocześnie wyglądając przez okno witryny sklepowej.
Mężczyźni mijają sklep. Gdy wychodzę siedzą na ławce przy niewielkim placyku, w
jaki rozchodzi się ta uliczka. Za nimi dwójka młodych ludzi zawzięcie
fotografuje opuszczone kamienice. Wiedzą, że są obserwowani ? Pospiesznie
puszczam tę uliczkę i wychodzę na nabrzeże rzeki. Nie wrócę tutaj, nawet jeśli
to było tylko wrażenie.
Capela des Almes |
Wracajmy do niebieskich kościołów. Przy Rue de Santa Catarina mieści się Capela das Almes, chyba najładniejszy kościół cały wyłożony niebieskimi płytkami. Ulica Świętej Kataryny to piękny deptak, z licznymi markowymi butikami i z popularnymi sieciówkami.
Majestic |
Dojdziemy nim do kolejnego punktu wycieczki - kawiarni Majestic , której wnętrze pozwala przenieść się w czasie do lat dwudziestych dwudziestego wieku. Ostrzegam - trudno się do niej dostać. Uprzejmy kelner kieruje ruchem i wpuszcza do środka dopiero, gdy zwalnia się miejsce.
Targ Bolhao |
A jak już jesteście w tej okolicy , to warto zahaczyć o Bolhao Market. Piękna hala, dobre ceny, wybór owoców ogromny i oczywiście lokalne wyroby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz