Jesień w Andaluzji
Po trzech latach wracamy do Hiszpanii,
do Andaluzji. Znów lądujemy w Maladze, pakujemy się do wynajętego
samochodu i ruszamy do Sewilli. To pierwszy punkt naszego
dziesięciodniowego pobytu. Przejazd zajmuje nam około trzech godzin
i najlepiej zapamiętałam bociany, które ogromnymi stadami krążyły
nad podmiejskimi śmietniskami. W połowie września dolatują
właśnie tutaj w drodze z Niemiec na kontynent afrykański. Nasze
polskie bociany spotkaliśmy zgoła gdzie indziej, tym razem w drodze
powrotnej przez Izrael do Europy.
Sewilla przywitała nas wyjątkowo
ciepło – mimo, że zbliżała się godzina dziewiętnasta na
ulicznym termometrze wciąż widniała liczba 39. Zameldowaliśmy się
w studenckim akademiku w pobliżu Palcu Hiszpańskiego. Spędziliśmy
na nim długie godziny. O każdej porze dnia i nocy warto tam
przyjść! Najbardziej kolorowo jest po południu – w ukośnie
padających promieniach słońca fasada mieni się wszystkimi
kolorami tęczy. Upał łagodzi rozpryskująca się woda z wielkiej
fontanny. Przed promieniami słońca można skryć się w ogromnych
podcieniach pałacu. Tam też występują artyści flamenco. Na placu
cały czas się coś dzieje. Można popłynąć łódką, można
ruszyć na przejażdżkę dorożką i spacerować, spacerować,
spacerować. Plac i parki wokół są nocą oświetlone. Wieczorem
trudno znaleźć wolne miejsce w barach tapas.
Drugi dzień spędzamy na tzw starym
mieście. Odwiedzamy katedrę, która o wiele lepsze wrażenie robi z
zewnątrz niż w środku. No dobrze, złoty ołtarz jest wart
obejrzenia. A potem już tylko kilkadziesiąt minut w kolejce i
jesteśmy w Acazarze. I spędzamy tam resztę dnia. Kto tego nie
widział – musi to nadrobić. Niektórzy mówią, że jest
ładniejsza niż Alhambra. Nie zgodzę się, po prostu nie można ich
ze sobą porównywać. Koniecznie trzeba zobaczyć misterne
zdobienia, budowle i ogrody. Całe szczęście nie ma za dużo ludzi,
wycieczki młodzieży szkolnej szybko się ulatniają, więc można z
przyjemnością zgubić się w labiryntach ścieżek i zaułków.
Mimo zmęczenia i tak wracając zahaczamy o Plac Hiszpański.
Mieszkamy niedaleko areny walki byków
– budowla piękna! Odwiedzamy Złotą Wieżę i Królewską Fabrykę
Cygar. Ostatniego dnia błądzimy po ciasnych uliczkach miasta i
odwiedzamy knajpki w uliczce za katedrą.
Do Sewilli na pewno wrócimy.