wtorek, 12 września 2017

Zamek w Pszczynie - śladami księżnej Daisy



Jako miłośniczka zamku Książ, do którego wracam co roku, żeby odkrywać uroki tego miejsca i okolicy postanawiam wybrać się do drugiej rezydencji księżnej Daisy - zamku w Pszczynie.
Po kilku godzinach podróży samochodem docieramy do Pszczyny. Tablice informacyjne wskazują nam drogę na parking obok zamku. Nie ma problemu z pozostawieniem samochodu. Przez bramę wchodzimy na teren ogromnego, 156 hektarowego, parku krajobrazowego, otaczającego zamek. Pachnie skoszoną trawą. Idziemy alejką parkową, od strony północnej.



Zamek ukazuje nam się między drzewami, oświetlony słońcem, podchodzimy do niego z boku, więc nie robi wrażenia, że jest tak duży. Za to w oczy rzucają się nienaturalnie wielkie 'wazy' na murach otaczających tarasy.

Stojąc na tarasie przy wejściu do zamku z zachwytem obserwuję park, trawniki w dalszym i bliższym planie, drzewa, ścieżki i stawy.

Historia zamku w Pszczynie sięga XV wieku. Obecny kształt i formę zawdzięcza przebudowie z lat 1870-1876. Wówczas powstały mury obecnych tarasów, które zakryły parter budynku oraz reprezentacyjna, dwukondygnacyjna jadalnia. Obecnie to sala koncertowa.

Ostatnimi właścicielami zamku była bogata niemiecka rodzina Hochbergów. To ci sami potentaci, którzy rezydowali na zamku Książ.







Podczas I wojny światowej w zamku mieściła się kwatera cesarza Wilhelma II, który przebywał tutaj w specjalnie dla niego przygotowanych pokojach. Najbardziej znaną osobą z zamku Pszczyna jest oczywiście  Daisy, księżna Maria Teresa Corwallis-West.   To ona wprowadziła na zamek współczesne ... łazienki.  Kupujemy bilety i ilustrowany przewodnik. Jest świetny! Wyczerpująco opisuje , to co widzimy oraz porównuje z oryginalnym wyglądem pokojów z czasów, gdy były zamieszkane przez właścicieli.Od razu po wejściu zostajemy oczarowani, urzeczeni i stajemy jak wryci w westybulu. Ogromne kryształowe lustro, odbijające wnętrze - hipnotyzuje. Następnie zatrzymujemy się na pięknej klatce schodowej,, ozdobionej arrasem oraz kryształowym żyrandolem. Przepych tego miejsca poraża, a przecież jesteśmy dopiero na korytarzu!







Ściany zdobią trofea myśliwskie i obrazy, z sufitu zwisają ogromne lampy ozdobione koronami. Nie wiem, na czym skupić wzrok. Ogromne płótna, kryształowe lustra w złoconych ramach, rzeźbione i intarsjowane meble. I pytanie, które samo się nasuwa - jak to możliwe, że wszystko ocalało?
W lutym 1945, po ucieczce Niemców, powstał tu przyfrontowy szpital , który był tutaj do sierpnia 1945 roku. A już w maju 1946 roku zamek  w Pszczynie stał się muzeum i przyjmował pierwszych zwiedzających. Wyposażenie udało się uratować w zasadzie w całości. 

Najpiękniejszym miejscem i kulminacją zwiedzania jest jadalnia. Kryształowe żyrandole zwisające z sufitu, ogromne lustra kryształowe o powierzchni 14m2 , malowidła na suficie i ścianach .

Na zachwyt nad 3 piętrem, kolekcją broni, trofeami myśliwskimi, nie miałam już siły.





Po zwiedzaniu, przez Bramę Wybrańców przeszliśmy na pszczyński rynek. Urocze miejsce. Jest ławeczka, gdzie można zrobić sobie zdjęcie z rzeźbą księżnej Daisy, kilka kawiarni i restauracji. Obiad zjedliśmy w samoobsługowym barze, doskonałe jedzenie.









Pszczyna mnie po prostu olśniła i zwaliła z nóg. Tak bogatych wnętrz nie oglądałam w Polsce jeszcze nigdy.



Do tego park, z kawiarnią w wozowni, gdzie można odpocząć po zwiedzaniu i urocze stare miasto.

Koniecznie zobaczcie sami Muzeum Zamkowe w Pszczynie

Brak komentarzy: