Jedziemy do, wymienianej w wielu przewodnikach, Doliny Motyli. Tak na prawdę to ćmy o niezwykłym ubarwieniu . Gdy siedzą na skałach i pniach drzew ze złożonymi skrzydłami tworzą dziwne geometryczne wzory, ale spłoszone błyskają pomarańczowymi skrzydłami. Dolina jest wilgotna, płynieprzez nią strumień, są zbiorniki wodne. Ćmy są chronione
, nie wiem czy wpuszczanie na teren ich bytowania tłumów turystów pomaga w ich ochronie?
Poza tym, że spacerowaliśmy sobie ulicami miasta, mogliśmy także wejśc do pozostałości budynków, a także podejrzeć pracę archeologów skaładajacych te kamienne układanki. Ciekawe są pozostałości łaźni z zachowanymi ceramicznymi rurami biegnącymi pod podłogą - takie ówczesne ogrzewnie podłogowe.
A na sam koniec idziemy na zakupy! Sprytny sposób -- najpierw klienta poczęstować winem, a gdy już się rozluźni zaprowadzić do sklepu :) Kupujemy oczywiście wino, które przed chwilą piliśmy w winnicy, miód tymiankowy - WYBORNY!, no i sumę. To taki grecki bimber, moc 40%. Jak na południe Europy to na prawdę mocny trunek. W tym upale nie pija się mocnych alkoholi, żeby się np.nie odwodnić
I tym smakowitym akcentem żegnamy się z gościnną wyspą Rodos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz