Gdzie pojechać tanio? Gdzie odpocząć i się nie nudzić? Gdzie pojechać na długi weekend ? Gdzie spędzić majówkę? Znajdziesz tutaj inspirację . Więc czytaj, a potem pakuj się i ruszaj w podróż!
Co można
robić będąc w Świeradowie ? Można spacerować po Parku Zdrojowym, pójść do
pięknej Pijalni Wód. Można przejść się głównym traktem miasteczka, zasiąść w
kilku kawiarniach, barach i restauracjach. Można także wejść wyżej i podziwiać
charakterystyczne, stare Izerskie domy.
Można ,
a nawet trzeba pójść w góry. Od niedawna mamy do wyboru wejść pieszo lub wjechać
kolejką na Stóg Izerski. Pójść w drugą stronę
na Śępia Górę by podziwiać panoramę Gór Izerskich i
Karkonoszy. Ja
wybrałam spacer niebieskim szlakiem przez Polanę Izerską na Halę Izerską
(Izerską Łąkę) – Izerski biegun zimna.
Międzyrzecki Rejon Umocnionoy , a właściwie Ufortyfikowany Łuk Odry i Warty (Festungsfront Oder-Warthe Bogen – OWB), to duży obszar, obejmujący teren między Odrą a Warta. W latach 30-stych Niemcy, planujące atak na Francję, w celu odzyskania utraconej na mocy Traktatu Wersalskiego , Alzacji i Lotaryngii, postanowiły zabezpieczyć swoje wschodnie granice. Chodziło o ewentualne prowadzenie wojny na dwóch frontach. Trwały prace przy budowie Wału Pomorskiego, Umocnień Odry oraz właśnie OWB. Planowane było wybudowanie tutaj 300 obiektów naziemnych oraz sieci korytarzy łączyących te obiekty. Zreazlizowano je w małym stopniu; ok 30 km korytarzy oraz 100 obiektów naziemnych.
Zwiedzanie z przewodnikiem rozpoczynamy od wizyty w małym budynku muzealnym. Przewodnik jest historykiem, więc naświetla nam całą sytuację po I wojnie światowej. Na ówczesnej mapie widzimy ukształtowanie granic i wrota jakie stanowi ten obszar między Odrą a Wartą. Brama, która wymaga ufortyfikowania, zabezpieczenia w przypadku wojny. Ostatecznie te zabezpieczenia nie zdały się na nic. No może jako ostoja dla ok. 35 tysięcy nietoperzy :)
Jesień to świetna pora by wybrać się
w góry. Tym razem jedziemy na 3 dni w Beskidy. Chodzenie w góry to
mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu.
W czwartek po pracy
jedziemy samochodem do Żywca. Z Poznania, z powodu dogodnego
połaczenia drogowego z Wrocławiem, to czysta …. katorga.
Wyjeżdżamy o 14 a we Wrocławiu na pierwszym węźle autostrady
jestesmy o 18! Dalej, całe szczęście , jest znacznie lepiej.
Jest przełom września i października,
nieprzeciętnie ciepło. W kompletnej ciemnosci docieramy do Żywca,
zbiera się na burze, na dworze 17 stopni ciepła, jest duszno. Do
Rycerki Górnej , gdzie mamy zarezerwowany nocleg, nawet się nie
pchamy. Ledwie znajdziemy nocleg, gdy rozpętuje się nawałnica. Za
to ranek budzi nas słońcem, czystym niebem i bardzo rześkim
powietrzem. Wstajemy wcześnie i dojeżdżamy do naszego pensjonaciku
w Rycerce Górnej. Dojazd to bajka – jedziemy długą beskidzką
doliną, sprawdzamy numery domów w Rycerce – 100...200...300.. i
gdy prawie dojeżdżamy do naszego 343 to.... koniec Rycerki zaczyna
się Rycerka Górna :)
Zaraz po zakwaterowaniu bierzemy kijki
i ruszamy w góry. Dzisiaj w planie mamy wejście na Wielką Raczę
żółtym szlakiem i w zalezności od okoliczności coś zaplanujemy
dalej. Jest piekna słoneczna pogoda, po ulewnym deszczu szlak jest
dośc miękki, ale nie ma błota. Na podejściu przez
Ostatni dzień spędzamy na plaży. Ok 18 plażowania mamy już dość . Postanawiamy
jechać na lotnisko wcześniej i zajrzeć do polecanej przez obsługę
hotelu i przewodnik miejscowości Mijas. Na plaży wiatr przyjemnie chłodził,
ale na ulicach już tego efektu nie czuć, jest gorąco. Nie mogę
się zmusić by wciągnąć na siebie nawet cienkie jeansy, pozostaje w krótkich spodniach. Ruszamy w kierunku Malagi. Do Mijas rzeczywiście
jest blisko, wkrótce z A7 odbija droga do położonego w górach
białego miasteczka, tyle że droga idzie bardzo stromo w górę.
Koniec podjazdu piłujemy już na dwójce, ale nasze „wozidełko”
daje radę.
Zostawiamy samochód na skraju miasteczka , bo żal nam
siedzieć w środku, gdy wokół biegną wąskie uliczki tego uroczego miasta.
Jest cudowne , jak
z bajki! Całe białe domki, z okiennicami, oknami ozdobionymi
I nadszedł dzień
naszej ostatniej wycieczki po Andaluzji. Zaplanowaliśmy sobie wyjazd do
Gibraltaru. Gibraltar to angielska enklawa w Hiszpanii . Jedziemy
oczywiście autostradą A7 , a potem AP7, co powoduje, że to 60 km
mija błyskawicznie. Płacimy za odcinek (maj 2013r ) 2,75 EURO. Po drodze
kilka razy mijamy reklamę z informacją o możliwości zakupu biletu
na prom do Tangeru. Powiało Marokiem. Kierujemy się cały czas na
Algaciras. Nigdzie po drodze nie ma kierunkowskazu Gibraltar. W
zasadzie ta nazwa pojawia się dopiero po zjechaniu z autostrady A7 w
boczną drogę w kierunku miejscowości Line. Skała cały czas
bieleje przed nami. Tak na prawdę nie wiemy jak daleko od niej jesteśmy.
Wypożyczonym samochodem nie możemy przekroczyć granicy między
Hiszpanią a Wielką Brytanią, więc decydujemy się zostawić
samochód na parkingu przy marinie. Okazało się, że to dobry
pomysł. Za postój całodniowy zapłaciliśmy 5 EURO, a do przejścia
granicznego było może z 500 metrów. Przechodzimy przez przejście
okazując paszporty. Witają nas mili urzędnicy i oferują darmową
mapę Gibraltaru. Pytam jak długo wchodzi się na górę. Pani
śmieje się serdecznie ‘Długo’ oznajmia. Wiemy już, że skorzystamy
z wjazdu kolejką linową na górę. Kawałek dalej , za przystankiem miejskiego
,piętrowego jak to w Wielkiej Brytanii , autobusu przemili kierowcy busów oferują
zwiedzanie skały z 4 przystankami w półtorej godziny. Fajnie,
tylko nie do końca jesteśmy pewni, czy ta przyjemność u nich to
115 czy 50! EURO. Rzut oka na mapę z informacją, że długość
tego półwyspu to 4 km , więc nie ma o czym mówić – idziemy
pieszo. Dziękujemy grzecznie
To miał być dzień odpoczynku na plaży, jednak prognoza pogody nie zachęcała do plażowania. Rzeczywiście
ranek wstaje pochmurny. Deszczu z takich chmur nie będzie, ale
przyjemności z plażowania również nie.
Promenada nadmorska
Idealny dzień na
Malagę. Na wyjazd zabraliśmy ze sobą przewodnik po Andaluzji
sponsorowany przez hestię i … tego ze sobą nie bierzcie ! ;)
Najlepszy przykład nieprzydatności przewodnika –
informacja o Alcazabie i ruinach twierdzy w Maladze zajęła autorowi
jedno zdanie. A zwiedzanie jej zajęło nam 2 godziny.
Po kolei . Z
naszego hotelu ruszamy drogą A7 do centrum Malagi. Takimi drogami,
mimo dużego porannego ruchu, dostajemy się do miasta w kilkanaście
minut. Wjeżdżamy na podziemny parking przy porcie-marinie, w
zasadzie na przeciw informacji turystycznej. Parking jest drogi,
uprzedzam.
Mury twierdzy
Wychodzimy z niego
na główną ulicę, która jest przedzielona parkiem, który
przypomina dżunglę. Jest ciepło i pochmurnie. Zapowiada się dobry
dzień na zwiedzanie. Wstępujemy do budynku informacji turystycznej
. Po informacji, że jesteśmy z Polski pan przechodzi na angielski,
co wcale w Hiszpanii nie jest takie oczywiste
. Będziemy tu jeden dzień - pan kiwa głową i wyciąga
odpowiednią mapkę, na wycieczkę jednodniową. Mają przygotowane
na 3 i 7 dniowe pobyty
Wstaje kolejny
piękny dzień, widok z naszego tarasu zapiera dech w piersiach.
Zdecydowanie pani z recepcji nie zmyślała mówiąc, że widać tu
Maroko . Powiedziała, że daje nam pokój z najładniejszym
widokiem. Hiszpanie są bardzo pozytywnie nastawieni do turystów. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Miraflores na Costa del Sol , w jednym z wielu hoteli wynajmujących apartamenty. Widać wybrzeże
Afryki i to całkiem dobrze, a jeszcze lepiej widać skałę
Gibraltaru. Jest tak blisko, że wydaje się niemożliwe, że dzieli
nas 50 km. Odwiedziny makaków mamy w planach na późnej. Dziś zaś
zamierzamy pojechać do Rondy. Miasta położonego na ostańcowych
skałach. Jednego z najbardziej ‘niebezpiecznie pieknie’
położonych miast w Europie.