Po raz kolejny jedziemy na jesienny wypad do Szwajcarii Saksońskiej. Tym razem wybieramy nietypową drogę; najpierw z Poznania do Świebodzina autostradą, dalej S3 do Zielonej Góry, stamtąd do Żar i do granicy w Przewozie. Następnie po niemieckiej stronie drogą przez las, zupełnie pustą dzisiaj, szybko docieramy do Zgorzelca i autostrady A4. Dalej już tylko Budziszyn, Bichdferda i Hreńsko. Wyjątkowo dobrze się jedzie i wcześnie jesteśmy w Hreńsku. Na obiad za wcześnie.. Nocujemy tym razem w innej czeskiej miejscowości - Rużowa. Wjazd jest karkołomny, wąski i stromy. Za każdym razem obawiam się, że ktoś wyskoczy z naprzeciwka. I znów jesteśmy zaskoczeni przyjemną atmosferą we wsi. Miejscowi mówią nam 'dzień dobry' , w lokalnej knajpce dogadujemy się po polsko-czesku.
Nocleg zamówiliśmy w gospodarstwie agroturystycznym. Położone jest na wzgórzu, nad wsią. W okół domu pasą się krowy, konie, kozy a nawet świnka. Widok bardzo fajny. A śniadania... No cóż , kto nie pił tutaj mleka, nie jadł wytwarzanego na miejscu masła i serów smakowych, twardych , białych , nie wie co to życie, a na pewno dobre jedzenie.
Tym razem jednak nie przyjechaliśmy w góry, tutaj chcemy tylko spokojnie pomieszkać. W planach mamy Drezno i Konigstein. Jadąc do Ruzowej zobaczyliśmy wysoką wieżę widokową w miejscowości Janów. Po obiedzie jedziemy tam pierwszego wieczora. Jest chłodno i pogodnie, słońce chyli się ku zachodowi malując okolice w kolorach rudych. Idziemy przez wieś i nagle w okół zaczęły świstać ... piłki golfowe. Ups! Szczęśliwie nie oberwaliśmy żadną w drodze do wieży. Budowla robi wrażenie; na oko 30 metrów wysokości.
Wchodzę sobie dziarsko po ażurowych schodach do wysokości ... czubków drzew. Dalej ... ni hu hu. Niestety, przestrzeń pod nogami widziana w dużym skrócie między metalowymi szczeblami , lekkie kołysanie konstrukcji opartej przecież głównie na jednej rurze ... No cóż, pozostaje mi oglądać góry i zachód słońca z tej wysokości. Strach jest większy niż ciekawość.
Gdzie pojechać tanio? Gdzie odpocząć i się nie nudzić? Gdzie pojechać na długi weekend ? Gdzie spędzić majówkę? Znajdziesz tutaj inspirację . Więc czytaj, a potem pakuj się i ruszaj w podróż!
piątek, 9 października 2015
sobota, 26 września 2015
Poczdam – Park Sanssouci na jesienny spacer
Jesienny, sobotni
poranek. Ogarnęło nas rześkie wrześniowe powietrze i zapach wilgoć, gdy
stanęliśmy przed bramą Parku Sanssouci.
Ulicą przejeżdżają
wieloosobowe dorożki, wózki zaprzężone w parę koni. Pięknie brzmi rytmiczny
stukot kopyt w jednostajnym szumie przejeżdżających
samochodów.
Za chwilę wciągnie nas
ten poczdamski ogród . Za bramą znajduje się stary Pałac Sanssouci , najbardziej
charakterystyczny budynek. Każdy chyba widział słynny obrazek wielopoziomowych
tarasów przeciętych ogromnymi schodami, u zwieńczenia których
stoi żółty, parterowy pałac. Ozdobiony rzeźbami ogromnych kariatyd, z
zielonkawym dachem i ażurowymi altankami po bokach.
Nad nim wdzięcznie
obracają się ogromne skrzydła holenderskiego wiatraka. Wchodzimy do pałacu. W
kasie wita nas przesympatyczna Polka. Elektronicznego przewodnika po polsku nie
ma, więc decydujemy się na angielski i zaczynamy
zwiedzanie.
Zaczynamy od sal
reprezentacyjnych , pustych i przestronnych - błękitnej, owalnej i muzycznej.
Później przechodzimy do pokoi prywatnych – o bardziej kameralnym z natury
charakterze.
środa, 16 września 2015
Żuławy - Menonici i wodny raj
Wracam na moje ulubione Żuławy. Widzę, jak się zmieniają, jak stają się popularniejsze, ale nadal nie zadeptała ich masowa turystyka autokarowa. Mimo, że kocham ich ciszę i spokój , będę namawiać do odwiedzenia tego zakątka :-)
Tym razem z perspektywy wodno-historycznej. Żuławy to przede wszystkim woda i łąki. Teren nizinny, a nawet depresja, podobny krajobraz do holenderskiego. I tu dochodzę do mennonitów - uchodźców religijnych z Holandii, którzy znaleźli swoje miejsce w XVI-wiecznej tolerancyjnej, wielokulturowej Polsce. Ich cztero wiekowa działalność na Żuławach widać do dziś. Udało im się osuszyć znaczne tereny delty Wisły. Nadal budzą ciekawość pozostałości techniki, której używali - wiatraki do osuszania i przepompowywania wody, kanały, śluzy, pompy, mosty obrotowe. Monnonici uciekli stąd w 1945 roku przed nadciągającą Armią Czerwoną. Nie da się ukryć, że przez podobieństwo języka niderlandzkiego i niemieckiego szybko ulegli zniemczeniu, a także uwierzyli w propagandę hitlerowską mimo, że sami byli pacyfistami. Podczas wycofywania się Niemców z tych terenów w 1945 r wszystkie urządzenia osuszające oraz wały przeciwpowodziowe zostały zniszczone, a teren zalany. W ciągu pięciu lat odbudowano system odwadniający i osuszono teren.
Nowy Dwór Gdański |
niedziela, 10 maja 2015
Girona – festiwal kwiatów
Gironę zostawiliśmy sobie na dzień wylotu. To była niedziela,
więc założyliśmy że będzie raczej spokojnie przynajmniej rano. I rzeczywiście,
gdy dotarliśmy do miasta ok 10 był cicho i spokojnie.
Zwróciliśmy uwagę na ogromne kwiat i motyle w rzece i na
rzecznych wysepkach, ale specjalnie nas to nie zaskoczyło. Bardziej skupiliśmy
się na charakterystyczne kolorowe kamieniczki, przyklejone do brzegów rzeki,
które są wizytówką Girony.
Ruszyliśmy główną ulicą wzdłuż rzeki i po chwili daliśmy się
wciągnąć. Zdobne latarnie, kamienice, podcienia, podwórka studnie
…
Im bliżej podchodziliśmy do katedry tym tłum gęstniał. W
końcu zorientowaliśmy się, że trwa jakiś festiwal. Ktoś wcisnął nam w ręce
ulotki i mapkę i wepchnął do ciasnego przejścia w starym pałacu. Znaleźliśmy się
w plątaninie przejść i korytarzy, uliczek i podwórek.
Na każdym kroku, w każdym zaułku,
Sali wystawowej, tarasie napotykaliśmy kolorowe instalacje z
żywych lub papierowych czy plastikowych kwiatów. Niesieni przez tłum
zagłębialiśmy się w starówkę, gubiliśmy się i znajdowaliśmy, przechodziliśmy
przez wnętrza muzeów, piwnice,
Korytarze, ciemne pomieszczenia i otwarte tarasy. Aż na końcu
wynurzyliśmy się z tej plątaniny na szczycie schodów katedry, z widokiem na
ośnieżone Pireneje w oddali i kobierce kwiatów u stóp.
Tłum gęstniał, dzwony
biły, grała muzyka, ludzie
pokrzykiwali , przygotowując się do występów. Po dobrej chwili
udało nam się wyrwać z tego korowodu i okazało się, że wróciliśmy w miejsce , z
którego zaczęliśmy ten dziwaczny spacer.
To było niezwykłe przeżycie. Święto kwiatów w Gironie w
maju.
środa, 6 maja 2015
Uliczki znam w Barcelonie
Do Barcelony dojeżdżamy
z Blanes pociągiem podmiejskim. Trasa wiedzie brzegiem morza. Po drodze dopada
nas dziwna mgła, wszystko staje się szare i brzydkie. Trwa to na szczęście
krótko i na Plac Kataloński wysiadamy w pełnym słońcu, a temperatura wynosi 24
stopnie mimo porannej godziny. Zgodnie z planem na dziś idziemy Passaige de
Gracia i podziwiamy po kolei budynki zaprojektowana prze Gaudiego, prze uczniów
Gaudiego lub prze jego konkurentów. Po kolei to Casa Batlo, Casa
de Libro, Casa
Mila i Casa Blanca. Na zdjęciach kolory tych budynków są bardziej wyraziste, w
rzeczywistości mimo niezwykłych brył jednak wtapiają się w zabudowę ulicy. Nie
możemy oprzeć się pokusie wypicia esspresso w jednej z kawiarenek przy ulicy.
Siadamy przy maleńkich stolikach na skraju chodnika i delektujemy się kawa i
ciastkiem.
Spacerem w krótkim
czasie docieramy do Park Guell. Patrząc na mapę Barcelony nie sądziliśmy , że to
sa tak niewielkie odległości. Bilet do Parku kupuje się na określoną godzinę.
Czekając na wejście zwiedzamy otwartą część parku , z charakterystycznymi
smoczymi elementami. W parku rozłożyło się kilku nielegalnych handlarzy
pamiątek, którzy co rusz zrywają się i uciekają przed kręcącymi się strażnikami.
W Parku Guell jest kilka bramek , przez które można wejść na teren z najbardziej
reprezentacyjnymi budowlami. Wszystko jest urocze kolorowe, wręcz
bajkowe.
Siedzimy na placu,
otoczonym ogromną stumetrową ławką, wyłożona mozaiką, podziwiamy panoramę
miasta, gdy zrywa się najpierw silny wiatr. Po chwili obserwujemy jak znad morza
wpełza do miasta szarość, obejmuje wszystko morze, ulice, budynki, niebo,
Sagrada Familla, wkrótce dotrze do nas. Schodzimy z tarasu obok fontanny z
kolorową jaszczurką i opuszczamy Park Guell idziemy do centrum
miasta.
Zanim dotrzemy, w 20
minut, pod bryłę Sagrada Familia wyjdzie słońce. Widok katedry wg projektu
Gaudiego powala. Jest monumentalna, piękna i przerażająca. Patrząc na mocowane
właśnie szczyty wież od strony Nadziei mam nieodparte wrażenie, że Gaudii zakpił
z kościelnych decydentów. Jedną wieżę zwieńcza kogucia głowa, inną patera z
owocami, zwisają z niej winogrona. Wszystko to jest kolorowe i błyszczy w
słońcu. Kolorowe Jarmarki. Strona Piekielna jest za to przygnębiająca, fasada
wygląda jak rozpuszczający się w słońcu , lejący beton. Tłumy ludzi kłębią się
wokół.
Z boku kościoła mieści
się sklep firmowy FCB, więc wchodzimy. Ceny porażają ! Za to można sobie
pooglądać trofea i gadżety.
I tu przechodzimy do
drugiego dnia w Barcelonie . Przyjeżdżamy na stację Hospitalet. Zaczynamy od
spaceru na stadion Camp Nou.
niedziela, 3 maja 2015
Costa Brava nie musi być nudna
Lloret de Mar może spokojnie przetłumaczyć na nasze –
Imprezownia. Zdecydowanie miejsce hot , kolor czerwony na mapie. Miasto z
dogodnym dojazdem autobusowym z Girony czy Barcelony i z ogromną bazą noclegową. Wjeżdżając do LLoret
mijamy salony samochodowe, centra handlowe i osiedla bloków.
Wzdłuż nadmorskiej promenady ciągną się również rzędy
wysokich budynków. W nich hotele, dyskoteki, restauracje i sklepy. Na ulicach
tłumy młodych ludzi, zabawa trwa tu całą dobę.
Akurat trwa prezentacja pojazdów Formuły 1 oraz wielu
luksusowych marek typu Lamborgini czy Ferrari. W jakakolwiek uliczkę w głąb
wejdziecie będzie to ciąg handlowo-gastronomiczny.
Co jest stylowego, hiszpańskiego, w LLoret ?
Charakterystyczny prywatny zameczek nad morzem i ciągnąca się wzdłuż wybrzeża
droga spacerowa, przyklejona do klifowego brzegu.
Można pójść na przyjemny spacer z widokiem na morze i kilka
ukrytych przed zgiełkiem rezydencji.
Dalej przechodzimy obok dział broniących murów XII wiecznych
fortyfikacji. Po murach obronnych chodzi się wygodnie i względnie bezpiecznie
.
W maju w Tossie jest w zasadzie pusto. Przy dużej
piaszczystej plaży, położonej w turkusowej zatoce, mieszczą się restauracje i
kawiarnie. Jest bardzo klimatycznie i spokojnie.
Trudno uwierzyć, że kilka kilometrów stąd jest hałaśliwe
Lloeret. Tossa to numer jeden na spokojny pobyt, ale ze względu na swoją
wyjątkowość ceny są wyższe niż w LLoret czy Blanes.
Blanes |
Ogród Marimutra |
W Balnes urzekły mnie dwa miejsca, poza piaszczystą szeroką
plażą; Ogród Botaniczny Marimutra , z uroczymi budowlami ogrodowymi,, pachnącymi
ukwieconymi tarasami i widokiem z klifu na morze
Oraz codzienny targ w uliczce przy plaży. Piętrzące się
kolorowe owoce i warzywa nie pozwalały przejść obojętnie. Ileż tam zjadłam
pomarańczy, brzoskwiń, truskawek, arbuzów , śliwek, papryki ,
pomidorów!
Ceny w Blanes w porównaniu do Tossy bardziej atrakcyjne, ale
np. pamiątki warto kupować w LLoret. Ze względu na ilość sklepów i sklepików
ceny są tam zdecydowanie najniższe. I największy wybór najróżniejszego wakacyjnego ... kiczu .
niedziela, 9 listopada 2014
Inowrocław - tężnie po raz pierwszy
I jeszcze jedno miasto na niedzielny wypad - Inowrocław. Można połaczyć wypad do Bydgoszczy czy Torunia z wizytą w tężniach inowrocławskich. My pojechaliśmy jak zwykle na niedzielną kawe i spacer. Kierowalismy się znakami 'Inowrocław Uzdrowisko' i trafilismy prosto do spokojnej i uroczej części miasta. W jendej z uliczek zostawilismy samochód i ruszylismy w kierunku tężni.
Droga wiedzie przez Park Zdrojowy. Mijamy budynki uzdrowiska z historią sięgającą 1876 rku, kawiarenki i otacza nas błogi spokój . Ruch zaczyna się dopiero w okolicach stawu tuż przed solankowmi tężniami.
Tężnie inowrcoławskie zostały oddane do użytku w 2001 roku. To jeden zniewielu takich obiektów w Europie. Mają 9 metrów wysokości i 320 metrów długości. Składają się z dwóch wieloboków połaczonych ze sobą. Na górze znajduje się na całej długości taras, z którego oczywiście korzystamy. Zasada działania tężni jest prosta ; na gałęzie tarniny od góry pompowana jest solanka, która swobodnie opadając odparowuje, tworząc wokół aerozol. Powietrze wokół tężni ma specyficzny, trochę morski zapach. Nie wiem czy dzieki działaniu solanki, czy po prostu spokój tego miejsca, można się tutaj odprężyć.
Teściowa |
Na kawę udajemy się do nowego, oddanego w 2013 roku do użytku Domu Zdrojowego i Palmiarni. Obiekt jest bardzo nowoczesny. Wstęp do Domu Zdrojowego jest darmowy, do palmiarni dodatkowo płatny. Na ławeczce przy fontannie siedzi starsza pani , to pomnik ... teściowej. Towarzyszy jesj złośliwy piesek i oczywiście turyści , każdy chce mieś zdjęcie z milczącą teściową :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)