Do centrum miasta dość długo się snuliśmy, bardziej na wyczucie niż za znakami. W końcu udało nam się dostrzec kierunek na Ogrody Mirabel i tam się zatrzymaliśmy. Na pewno są tańsze parkingi, bo ten był naprawdę drogi.
Przez
ogrody Mirabel ruszyliśmy do starej części Salzburga i do widocznej z daleka
twierdzy. Ogrody Mirabel okazały się mniejsze niż mi się wydawało, ale całkiem
urocze. W ogóle stare miasto jest niewielkie i można je spokojnie
przespacerować. Idziemy główną ulicą, nad rzeką Salzbach do Muzeum Nauki i
Techniki. Czytaliśmy, ze to bardzo interesujące miejsce. Nowoczesny budynek ma
wiele wystaw, większość interaktywnych na 4 piętrach.
Karta Salzburgerland daje
możliwość darmowego zwiedzania
Salzburga w ciągu 24 godzin, więc wszędzie wchodzimy za free. W muzeum spędzamy sporo czasu, dobra zabawa.
Potem
zanurzamy się w wąskie uliczki miasta. Najfajniejsze są przejścia przez
kamienice. Wygląda, jakby wchodziło się do piwnicy, a tu otwiera się ciąg
pięknie sklepików i ląduje się ostatecznie na kolejnej przecznicy.
Odwiedzamy
katedrę i wielką fontannę na placu przed ratuszem. A potem już prosto do kolejki
do twierdzy Salzburg. Troszkę jestem zawiedziona, bo od strony miasta nie robi
imponującego wrażenia.
W środku kilka wystaw i mało eksponatów dotyczących
samego zamku. Najfajniejsza
jest kolejka do twierdzy oraz widok na całą okolicę. Z góry widać, że Salzburg
wciśnięty jest między dwa pasma górskie. W planie mamy jeszcze odwiedzenie domu
Mozarta, w końcu Salzburg to jego miasto.
Na
pobliskim rynku zaopatrujemy się w ogromne słodkie precle i idziemy powolutku do
muzeum. Mijamy przy tym oblegany przez grupy turystów dom urodzenia Mozarta.
W
muzeum jest bardzo sympatycznie, bardzo dużo eksponatów związanych z rodziną
Mozartów oraz jego twórczością. Elektroniczne przewodniki grają muzykę Mozarta.
W ostatnim pomieszczeniu można przymierzyć się do peruk z epoki i porównać …
wzrost Mistrza ze swoim.
Zmęczeni
wrażeniami i muzeami wracamy na parking. Lekko rozczarowani Salzburgiem. Ledwie wyjedziemy na autostradę rozpęta
się potężna ulewa, po której śladu nie będzie w Zell am See. Co robimy na koniec
dnia ? Basen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz